Please enable JavaScript to view the comments powered by Disqus.
11 sie
 KOMENTARZY
#Kultura#Życie

Dowód

Są książki, które męczy się tygodniami, czyta tylko dlatego, że się zaczęło i jakoś tak głupio nie skończyć. Są też takie, które wciąga się jak ścieżkę koksu, litery po prostu lepią się do oczu i nie da się ich odłożyć na później – trzeba przeczytać teraz. Jedzenie, seks i spanie mogą poczekać.

„Dowód” sprawi, że zapomnisz nawet o odwiedzaniu toalety, więc zaopatrz się w pampersy.

Moje przekonania na temat tego, co dzieje się z naszą świadomością po śmierci zabetonowane zostały przede wszystkim przez mój burzliwy romans z psychodelikami. Ciało jest stanem przejściowym, mózg to tylko przekaźnik wiecznej świadomości. Potwierdzają to również relacje ludzi, którzy przeżyli własną śmierć i wylądowali po drugiej stronie lustra.

Od jakiegoś czasu jednak coraz częściej zastanawiałem się nad inną możliwością. Co jeśli DMT, substancja produkowana przez szyszynkę przed zgonem, odpowiedzialna za near-death experience jest tylko reakcją obronną organizmu? Środkiem, który sprawia, że śmierć staje się mniej przerażająca? Wchodzisz w haj, umierasz, koniec. Taka wizja śmierci wydaje się być okrutną, ewolucyjną kpiną – lecz niestety trzeba przyznać, że jest bardzo prawdopodobna.

A raczej była, bo już w nią nie wierzę.

Siedzieliśmy u Red Hooda, piliśmy whisky z sokiem jabłkowym (brzydzę się colą) i rum. Rozmawialiśmy o sensie życia, rozwijaniu umiejętności i poszerzaniu percepcji – takie typowe banały, o jakich zwykle rozprawiają dresiarze pod klatkami, łuszcząc pestki. Nic specjalnego.

W pewnym momencie podszedłem do półki z książkami. Zawsze zastanawia mnie, co czytają ludzie, z którymi przebywam. Gdy jestem u dziewczyny i nie widzę żadnych książek, zamieniam się w pandę i odechciewa mi się pieprzyć.

Moją uwagę przykuła pozycja z białą okładką i kolorowym motylem.

Dowód. Prawdziwa historia neurochirurga, który przekroczył granicę śmierci i odkrył niebo (2012)

Wziąłem ją w dłoń, Red Hood zaczął pozycję zachwalać. Nagle powiedział coś, co sprawiło, że automatycznie odłożyłem książkę, by zabrać ze sobą:

– Gdy gość był w śpiączce i doświadczył podróży do innego świata, nie działała kora nowa (część mózgu odpowiedzialna za pamięć, myślenie, język) na którą oddziałuje DMT produkowane przez szyszynkę.

Wynikało z tego, że opisane doświadczenie podważało moją smutną hipotezę o równoległej śmierci ciała i świadomości.

Powiem tak: otworzyłem książkę po dwóch godzinach snu, zmęczony jak cholera. Po 20 stronach byłem zaciekawiony. Po 50ciu zahipnotyzowany. Po 100 kompletnie rozbudzony i pełen energii. Po 150 musiałem wysiąść z Polskiego Busa i lekturę dokończyłem kolejnego dnia.

Historia opisana w książce jest fascynująca, bo dr Alexander zanim zapadł w śpiączkę był wielkim sceptykiem jeśli chodzi o opowieści „zza grobu”. W końcu jest szanowanym naukowcem, który wymaga na wszystko twardych dowodów. W świecie nauki nie ma miejsca na stwierdzenie, że świadomość jest niezależna od mózgu. W świecie nauki świadomość jest wybrykiem natury, niewytłumaczalnym przypadkiem. Wirtualną rzeczywistością napędzaną przez prace neuronów.

Niesamowite jest, jak ostrożnie Eben stawia swoje sądy i zawsze próbuje wysuwać kontrargumenty do opisywanych przez siebie tez. Nie jest to wyznanie oświeconego maniaka, tylko wyważona relacja świadomego człowieka nauki, który doświadczył czegoś, na co nie był gotowy – i co na zawsze zmieniło jego życie.

Książka napisana jest dynamicznym, płynnym stylem. Akcja nie daje odsapnąć nawet na chwilę. Dr Alexander przeplata opis zmagań lekarzy oraz rodziny z jego zagadkową chorobą z bardzo plastyczną retrospekcją doświadczeń z innego świata, do którego został wystrzelony, gdy jego mózg był atakowany przez zjadliwą bakterię.

W trakcie lektury przedziwnego tripu „po życiu” znajdowałem wiele odniesień do własnych eksperymentów z psylocybiną. Momentami uśmiechałem się czytając opis i szeptałem: „wiem, co wtedy czułeś”. Nawet jeśli nigdy nie doświadczyliście odmiennych stanów świadomości, książka pochłonie Was w całości. Moja mama przeczytała ją w trzy godziny.

Dr Alexander bardzo trafnie podsumował swe próby opisania tego, co przeżył: „to tak, jakby próbować napisać powieść używając tylko połowy alfabetu”. Ludzki język przeraźliwie ogranicza możliwość przekazania psychodelicznych podróży komuś, kto nigdy tego nie doświadczył.

Mimo wszystko, pan Eben odwalił kawał dobrej roboty.

Książkę określam jako rewelacyjną. Zmusza do przemyśleń i rozbudza wyobraźnię – po prostu fascynuje.

 

Gorąco polecam.

Tagi:
comments powered by Disqus

Warning: mysql_fetch_assoc() expects parameter 1 to be resource, boolean given in /home/srv33848/domains/v1ncent.pl/public_html/wp-content/themes/v1ncent_new_old/sidebar.php on line 57

Nie przegap

# • # • # • #

Już wiem, gdzie jesteś

#Dziennik

30

(Nie)zwykły poniedziałek

Przetrzyj swoją szybę

O vincencie

Dzięki swej determinacji zmienił się z zakompleksionego introwertyka w konkretnego, pewnego siebie faceta. Autor niniejszego bloga, współpracownik CKM oraz trener rozwoju osobistego.