Please enable JavaScript to view the comments powered by Disqus.
28 kw.
 KOMENTARZY
, , ,
#Dziennik

Może uwierzę w prawo przyciągania

Przyjechałem do Warszawy na zjazd. Zgrzewacz wybył na majówkę do Włoch, więc mieszkanie miałem do swojej dyspozycji. Pomyślałem, że fajnie byłoby mieć tu w sobotę wieczorem jakąś kobietę. Ustawiłem się o dziewiętnastej pod rotundą ze Skillsem. 

Z zajęć wróciłem koło szesnastej i poszedłem się zdrzemnąć. Gdy obudził mnie budzik, wcale nie miałem ochoty ani wstawać, ani jechać na miasto. Zwlekłem się jednak z łóżka, wziąłem prysznic, wskoczyłem w moją ulubioną, czarną klubową koszulę (podejrzewałem, że wypad skończy się na jakimś disco), założyłem pantofle i kurtkę, bo akurat się ochłodziło, zaledwie chwilę wcześniej spadł deszcz.

Kręcąc się przy rotundzie walczyłem z sennością. Moje ciało jeszcze spało. Powinienem był wypić kawę przed wyjściem. Zerknąłem na ludzi dookoła, którzy stali wbici w ziemię jak tyczki. Każdy na kogoś czekał, zabawny widok.

Po chwili przyszedł Skills. Ruszyliśmy w stronę Nowego Świata rozmawiając. Ładnych kobiet nie stwierdzono.

Tak. Jestem wybredny. Podchodzę mało, rzadko widzę dziewczyny w moim typie. Ludzie, którzy ze mną wychodzą twierdzą, że przesadzam. Tylko Zgrzewacz i Skills mnie rozumieją, mamy podobny gust i podobne wymagania co do płci pięknej. Oczywiście nie oznacza to, że podchodzę tylko i wyłącznie do najpiękniejszych dziewczyn nadających się na okładki pism, a inne są u mnie spalone. Poznaję też ładne, średnie i te ‚okej’. Co nie zmienia faktu, że najbardziej energetyzują mnie interakcje z tymi najładniejszymi dziewczynami. Wtedy czuję, że jest tak, jak być powinno. Wszystko płynie samo, każdy element relacji sprawia mi radość i ładuje moje baterie.

Postanowiliśmy ze Skillsem wstąpić gdzieś na piwo, ewentualnie soczek. W chwilę później nogi się pode mną ugięły. Pojawiła się nagle – nie byłem na nią przygotowany. Wyszła zza rogu, minęła nas jak zjawa, krocząc bojowo. Wysoka brunetka. Proste, długie włosy związane w machający się na boki kucyk. Czarne szpilki, leginsy opinające bardzo długie i niesamowicie zgrabne nogi zwieńczone apetycznym, hipnotyzującym tyłkiem. Zanim się nad tym zastanowiłem, już ją goniłem. Gdybym jeszcze wystawiał dziewczynom numerki, tej dałbym bez wahania 9. W końcu się zrównaliśmy, spojrzała na mnie brązowymi, bardzo ciemnymi oczami. Na ustach miała krwisto-czerwoną szminkę. Z bliska była jeszcze bardziej niesamowita niż z daleka. Prawdopodobnie najpiękniejsza kobieta, jaką widziałem w tym roku, wpasowująca się w 100% w mój gust.

– Cześć. – Wysiliłem się na oryginalny tekst i szczerze się uśmiechnąłem.

– Hej – odpowiedziała, nie zwalniając kroku, a maszerowała bardzo szybko.

– Gdzie lecisz? – Kontynuowałem starając się dotrzymać jej kroku. Na tych szpilkach była prawie równa ze mną (mam 194 cm).

– Do Złotych Tarasów.

– Zakupy?

– Połazić.

– Spieszysz się? – spytałem, mając na uwadze, że Skills został daleko w tyle.

– Właściwie to nie.

– To zatrzymajmy się, zostawiliśmy mojego kolegę.

Stanęliśmy w miejscu i się sobie przedstawiliśmy. Marta jest modelką, od kilku lat chodzi po wybiegach w całej Europie i Azji. W sumie jest to pierwsza ‚prawdziwa’ modelka, jaką poznałem. Do tej pory trafiały mi się same fotomodelki. Rozmowa kleiła się dobrze. Po około dziesięciu minutach spytałem, czy ma ochotę spotkać się jutro na kawę. Odpowiedziała, że jutro jest zajęta, ale dziś chętnie. Umówiliśmy się tak, że ona pójdzie połazić po galerii, ja pokręcę się ze Skillsem i wtedy się zdzwonimy. Wymieniliśmy się numerami i się rozstaliśmy.

Wróciłem do Skillsa, zrobiliśmy sobie solidny spacer, podczas którego odpuściłem sobie uroczą blondynkę z napompowanymi cyckami, bo gadała przez telefon. Nie miałem fazy na akcję pod tytułem „oddzwonisz później, skończ rozmowę”, a czekać nam się też nie chciało.

Gdy w końcu usiedliśmy na soczek, postanowiłem, że zorientuję się, co robi Marta. Zadzwoniłem i okazało się, że właśnie miała wracać do domu, bo wyszła ze Złotych. Poprosiłem ją, żeby na mnie zaczekała i pójdziemy gdzieś pogadać. Soczek ze Skillsem nie wypalił, wstaliśmy i ruszyliśmy w stronę galerii, po drodze Skills odbił na swój przystanek.

Już z daleka zobaczyłem, jak Marta kręci się przy Hard Rock Cafe, szukając mnie wzrokiem. Uśmiechnęła się na mój widok. Weszliśmy do Złotych, szukając miejsca, w którym można spokojnie pogadać. Najbardziej w galeriach handlowych wkurwia mnie brak jakichkolwiek stylowych lokali z fajnym klimatem. Wszędzie te korpo-kawiarnie. Sterylne, bez charakteru – typowe, konsumenckie gówno. Wchodzisz, płacisz za usługę, wychodzisz. Dzień dobry, dziękuję, dobranoc.

W oddali zobaczyłem neon Coffe Heaven. Dookoła i tak nie było nic ciekawszego, trudno. Skierowaliśmy się w tamtą stronę, po drodze Marta oferowała mijanym facetom karkoskręt, szczękoopad i niebezpiecznie szeroki wytrzeszcz. Wzrok kobiet zaś szybko ześlizgiwał się z mojej towarzyszki na mnie, wyrażając coś na kształt zazdrości. Zawsze mnie takie sytuacje bawią. Wstąpiliśmy do kawiarni, zajęliśmy miejsca na niewygodnej, ordynarnie zwykłej kanapie, by zaraz wstać i podejść do kasy, bo przecież w tego typu dziurach nie ma czegoś takiego, jak obsługa klienta przy stoliku.

Nie wiem, co mi odbiło, ale kazałem jej za siebie zapłacić. Nie po chamsku, normalnie – stwierdziłem, że płacimy oddzielnie. Nie mam pojęcia, skąd mi się to wzięło, bo nigdy nie widzę problemu w płaceniu za kobietę na pierwszej randce, a tu wypaliłem jak z automatu. Zrobiło się dziwnie, tym bardziej, że przecież to ja ją tu zaprosiłem. Postanowiłem się tym jednak nie przejmować.

Usiedliśmy i rozmowa stała się drętwa. Marta zaczęła unikać kontaktu wzrokowego, a ja zauważyłem u siebie, że zachowuję się inaczej, niż przy innych dziewczynach. Nie do końca szczerze, nie do końca tak, jak chciałem. Z pewnością miało to związek z jej urodą, a także życiowym doświadczeniem, dziewczyna jest też bardzo inteligentna. Ogarnij się, skarciłem sam siebie w myślach, to tylko kobieta, zachowuj się tak samo, jak przy innych pannach, z którymi się spotykałeś.

Po chwili wróciłem do siebie i automatycznie rozmowa zaczęła się kleić. Rozmawialiśmy o podróżach, opowiadałem jej moje porąbane przygody z Kijowa. Nie dotykałem jej. Minęło 1,5 godziny i stwierdziłem, że lecimy stąd. Wyszliśmy ze Złotych.

– Wiesz, szczerze mówiąc, to nie wiem, gdzie idziemy – przyznałem.

– No to masz dwadzieścia sekund, żeby wymyślić. – Marta wzięła się pod boki i uśmiechnęła zawadiacko.

– No to jedziemy do mnie. Kupimy jakiś alkohol, pogadamy, może obejrzymy film.

– Okej, może być. – Zdziwiło mnie, że poszło tak gładko.

Wsiedliśmy w autobus i zajechaliśmy na Mokotów. Wstąpiliśmy do nocnego po piwa, za które tym razem ja zapłaciłem i wylądowaliśmy w domu. W momencie, gdy przekroczyliśmy próg mieszkania uświadomiłem sobie, że zostawiłem w pokoju totalny burdel. Otworzyłem balkon, poprawiłem łóżko, zgarnąłem niepotrzebne rzeczy. Lubię u Zgrzewacza jeden patent – nigdy nie składa łóżka. Pościel przykrywa miłą w dotyku, mięciutką narzutą. Zanim jednak się położyliśmy, skierowaliśmy się do kuchni. Marta była głodna, więc przygotowałem jej jajecznicę, jednocześnie popijając piwo i przekomarzając się z nią. W końcu spoczęliśmy na łóżku. Włączyłem muzykę. Rozmawialiśmy z takim zainteresowaniem, że wpadliśmy w trans. Minuty zlewały się ze sobą, czas mijał bardzo szybko, a wspólne tematy mnożyły się jak grzyby po deszczu. Piwo szybko ubywało z butelek.

Do tej pory nie było żadnego dotyku, ani solidnej chemii. Nachyliłem się do niej, by sprawdzić reakcję – tak jak podejrzewałem, odchyliła się.

– Wąchasz mnie? – spytała.

– Yhm. Daj mi dłoń.

– Po co?

Sam ją sobie wziąłem i zacząłem pieścić. Odwzajemniała dotyk, zrobiło się bardzo miło. Nachyliłem się, żeby ją pocałować. Zrobiła unik.

– Hej, ja nie chcę ciebie pogryźć, tylko pocałować.

Znów się nachyliłem, znów się odchyliła. Zacząłem się śmiać.

– Z czego ty się tak cieszysz? – spytała, też rozbawiona.

– Bawi mnie twoja reakcja. Czego się boisz?

– Ja niczego się nie boję.

– Tak?

Ponownie się nachyliłem, odwróciła głowę, dotknąłem jej policzka, zwracając twarz do mnie.

– Czego się boisz? – ponowiłem pytanie. Nasze usta dzieliło kilkanaście centymetrów. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Zacząłem bardzo wolno się przybliżać. Gdy już prawie stykaliśmy się ustami, zahaczyłem moją górną wargą o jej dolną, odchylając ją delikatnie. W końcu złapałem ustami dolną wargę i zacząłem ją ssać. Kilka chwil później całowaliśmy się już na całego.

Odchyliłem się, rozmawialiśmy dalej jak gdyby nic się nie stało. Wiedziałem już, że tej nocy nie będzie seksu. Marta od samego początku trzymała dystans i rozpraszała napięcie wtedy, gdy się pojawiało. W końcu, koło 2:30 zadzwoniła po taksówkę i pojechała do znajomych, którzy się za nią stęsknili i wydzwaniali co pięć minut. Przed wyjściem zatańczyliśmy sobie na środku pokoju i poprosiła mnie, żebym podał jej swój profil na fb. Na noc zostać nie chciała.

Odprowadziłem ją na dół. Idąc z tyłu napawałem się widokiem jej kształtnego tyłka i niesamowitych nóg. Przy taxi daliśmy sobie po buzi.

– Do zobaczenia – rzuciła wsiadając do środka.

Przed snem wymieniliśmy jeszcze kilka smsów.

To był nieoczekiwany, ale bardzo przyjemny dzień.

A pomyśleć, że mogłem zrezygnować z wyjścia na miasto i cały wieczór gnić bezproduktywnie w łóżku.

comments powered by Disqus

Warning: mysql_fetch_assoc() expects parameter 1 to be resource, boolean given in /home/srv33848/domains/v1ncent.pl/public_html/wp-content/themes/v1ncent_new_old/sidebar.php on line 57

Nie przegap

# • # • # • #

Już wiem, gdzie jesteś

#Dziennik

30

(Nie)zwykły poniedziałek

Przetrzyj swoją szybę

O vincencie

Dzięki swej determinacji zmienił się z zakompleksionego introwertyka w konkretnego, pewnego siebie faceta. Autor niniejszego bloga, współpracownik CKM oraz trener rozwoju osobistego.